piątek, czerwca 27, 2008

Noc Muzeów

W tym roku, już po raz szósty Poznań otworzył w nocy (tudzież nie zamknął o czasie) wszystkie swoje muzea. Kolejna nie lada gratka dla oszczędnych ;) A w tej kwestii uważam się za oszczędnego, bo nigdy nie rozumiałem, dlaczego za dobra kultury, oraz wgląd do historii, którą przecież nasz naród tak wysoko ceni, trzeba tyle płacić... Na szczęście są w muzeach „wolne soboty”, z których to z Natalią chętnie korzystamy. Postanowiliśmy więc skorzystać i z „Nocy Muzeów”, bo liczyliśmy na fajny klimat, jaki mogło by mieć zwiedzanie muzeów po zmroku. I w sumie nie zawiedliśmy się, choć zwiedziliśmy naprawdę mało... Ale od początku.
Dzień ten, czyli 17 maja, należał do tych, w których to pogoda lubi wyrządzać różnego rodzaju, niekoniecznie miłe niespodzianki. To tez z domu wyjść nam się nie chciało okrutnie i po potężnej ulewie która nawiedziła miasto wieczorem, byliśmy bliscy ze zrezygnowania z naszego planu. Mimo to udało nam się w końcu z domu wyjść. Co prawda dopiero koło dwudziestej pierwszej, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale ;) Pogoda mimo wszystko nam sprzyjała, bo kolejna ulewa, rozpoczęła się gdy już jechaliśmy tramwajem, a zakończyła nim z tego tramwaju wysiedliśmy, ot fart :) Na pierwszy ogień wybraliśmy ratusz – Natalia w ratuszu nie była od dawna, a ja – wstyd się przyznać – wcale. Ale po tej wizycie mam zamiar tam powrócić i to jeśli się uda – nie raz. Ratusz naprawdę urzekał stylem i wystrojem, oraz przede wszystkim – widokami z okien. Niestety tych ostatnich pokazać wam nie mogę, gdyż w ogóle nie brałem się za pstrykanie po zmroku telefonem, z doświadczenia wiem, że zrobione w ten sposób zdjęcia, mogą co najwyżej irytować nieostrością i obficie występującą na nich kaszką.
Za to mogę wam pokazać coś co większość ludzi lubi, a reszta uwielbia, czyli nieostra fotkę starych motocykli

Coś co prawie każdy Wielkopolanin widział z daleka, a Ci którym chciało się wejść do Ratusza mogli zobaczyć z bliska (kompletnie obcy ludzie w tle, są jak zdążyliście zauważyć już na pierwszym zdjęciu - standardem)

Oraz fotkę, która mnie się osobiście ze wszystkich jakie zrobiłem tego wieczoru podoba najbardziej, czyli widok ze schodów prowadzących na wyższe piętra Ratusza

Z ratusza uciekliśmy dość szybko. Głównie za sprawą przelewających się po poszczególnych pokojach tłumów i niesamowitej duchoty, przez którą już po kilku chwilach byłem zlany potem. Gdy wydostaliśmy się na zewnątrz, udaliśmy się w stronę Muzeum Instrumentów Muzycznych – lecz zrezygnowaliśmy z ambitnego planu wciskania się do środka, gdy przez otwarte okna budynku, ujrzeliśmy dzikie hordy oblegające znajdujące się wewnątrz pomieszczenia... Pomyślałem więc, że dobrze będzie się wybrać do muzeum etnograficznego, które znajduje się dość mocno na uboczu, ergo – nie będzie tam takich tłumów. Po drodze chcieliśmy wstąpić jeszcze do Natalii ulubionego muzeum – Archeologicznego, lecz stojąca przed muzeum kolejka ludzi czekających na wstęp, skutecznie nas do tego zniechęciła.
W okolicach muzeum etnograficznego było mimo zbliżającego się koncertu tak jak przypuszczałem troszkę luźniej. Nim zwiedziliśmy główne muzeum, wstąpiliśmy najpierw do wybudowanego niedawno i budzącego wiele kontrowersji odnośnie finansów muzeum Bambrów Poznańskich. Warto zwiedzić ten budynek głównie przez umieszczoną wewnątrz makietę Bamberskiej chaty wraz z wyposażeniem.







Naprawdę przyjemnie zwiedza się starodawne pokoje, kuchnie, sypialnie...
Górna część muzeum Bambrów, była już mniej widowiskowa, choć i tak warto tam zajrzeć, gdyż niektóre przedstawione tam „sprzęty agd” pamiętam z dzieciństwa :)

Później odwiedziliśmy już tylko Muzeum Etnograficzne.





Powiem szczerze – warto tam zajrzeć, ale najlepiej – po zmroku właśnie. Jest absolutnie upiorne. Widok zdjęć ludzi „z epok” głównie prostych chłopów, którzy uśmiechają się z czarno - białych fotografii w sposób, w jaki uśmiechać się potrafią tylko fanatyczni wyznawcy Jezusa wierzący w Chochoła, Południce, Topielice, Dolę i całą pozostałą brać upiorów, demonów i zabobonów potrafiący bez mrugnięcia okiem ukamienować własne dziecko za zły kolor włosów, robią naprawdę niezłe wrażenie. Tak jak sala, w której zdjęcia tychże postaci widnieją powiększone na całą ścianę, otoczone eksponatami tworzącymi wystrój w stylu tamtejszych gospodarstw, z głośników dobywa się cichy głos małego dziecka, śpiewający piosenkę, z której jedynym zrozumiałem słowem jest „Jezu”...
To kilka fotek



Kolejna atrakcja, to sala zawierająca manekiny ubrane w ludowe stroje. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że każdy manekin, zamknięty jest w osobnej gablocie, sprzężonej z czujnikami ruchu. Gdy koło niej przechodzimy, wewnątrz szklanego pomieszczenia zapala się światło, a manekin zaczyna powoli wirować wokół własnej osi. Mocne. Poniższe fotki pochodzą właśnie z tej sali. W drodze powrotnej, chcieliśmy zahaczyć jeszcze o zamek, lecz grupa około 50 osób czekających na wstęp, skutecznie nas zniechęciła... Żałuje tylko, iż Natalia była zbyt zmęczona, by odwiedzić jeszcze mieszczące się pod Rondem Kaponiera Muzeum Motoryzacji, lecz wierzę, że uda mi się je zwiedzić w najbliższym czasie :)
Ale spokojnie, notki z tego nie będzie :)
Podsumowując – Noc muzeów – naprawdę fajna sprawa, choć napierające tłumy czasem odbierają jej urok. Na szczęcie czasem też tego uroku wbrew pozorom dodają. Fajny pomysł na spędzenie wieczoru w mieście, ale pod warunkiem że ma się ochotę naprawdę sporo chodzić i nie przeraża was możliwość utknięcia w kolejce do wyjścia lub wejścia. To tyle :) Przyznam się szczerze, że generalnie nie wiem, dlaczego opisuję tak mało znaczący wieczór, gdy w kolejce czeka opis znacznie dłuższej bo liczącej około 400km w jedna stronę wyprawy, podczas której zwiedziliśmy znacznie więcej niż tylko obiekty kultury w postaci trzech muzeów, ale możliwe że po prostu chcę tym lekko wzbudzić wasz apetyt ;) W każdym razie żegnam się standardowym „do następnej” tym razem dłuższej i znacznie bogatszej w zdjęcia notki ;)

p.s

Mam nadzieje, że napisanie jej, nie zajmie mi jak w wypadku powyższej ponad miesiąca :P Ale na deficyty mojego czasu skarżyć się można Natalii :P

Etykiety: