poniedziałek, maja 26, 2008

World Press Pho.. co?...

Słoneczna niedziela, to wręcz idealny czas by wypuścić się gdzieś za miasto z dziewczyną i korzystając ze sprzyjających warunków atmosferycznych, odpocząć na łonie natury przy śpiewie ptaków, szeleście leniwie unoszonych wiatrem worków foliowych i akompaniującym im głośnikom basowym zaparkowanych w promieniu dwustu metrów samochodów... Ta... Tak naprawdę, nie lubię niedzielnych wypadów na łono natury, z przyczyn podanych powyżej. Lecz niestety czasem, weekend to jedyne dni, gdy można się gdzieś wybrać. Na szczęście ostatnio tak nie było ;) Z racji iż niedzielnego poranka około godziny 9 wychodziłem z pracy, a niecałe 10h później, musiałem być w niej z powrotem, jakikolwiek wypad „za miasto” odpadał. Ale mimo wszystko, szkoda było tak pogodnego dnia na siedzenie w domu. Plan zarysował się więc prosty – po wyjściu z biblioteki, udaje się na Rataje po Natalię, a stamtąd, bez pospiechu i spacerkiem udamy się do miasta, a dokładniej zamku, w którym to podziwiać można od 01 do 25 maja prestiżową galerię zdjęć, jaką jest World Press Photo. Nie jesteśmy może wielkimi znawcami, ani fanami fotografii, ale jak większość ludzi, lubimy zerknąć na dobre zdjęcie, a WPP to wręcz prestiżowa wystawa, plan wydawał się przedni. No i był przedni, dopóki przedzieraliśmy się przez miasto w upale. Taki spacer, potrafi być naprawdę przyjemny, jeśli ma się odpowiednie towarzystwo, przy którym zapomnieć można o drobnych troskach i problemach dnia codziennego jak i odświętnej niedzieli. Przedzierając się przez miejską dżunglę i ocierając pot z czoła (ja nie ocierałam)*, wstąpiliśmy do poznańskiej Fary, by się troszkę ochłodzić. Nie byłem od lat, więc wnętrze kościoła wywarło na mnie – jak i kiedyś – spore wrażenie. Niestety nie pokarzę wam żadnych zdjęć z tego miejsca, gdyż te,które zrobiłem są... Cóż... Żenujące. Ale możecie mi uwierzyć iż warto będąc na mieście zahaczyć o kościół Farny, naprawdę jest co podziwiać. Po Farze, trafiliśmy bezpośrednio do zamku. Tam na wejściu, z racji braku rozsądku i pamięci, by zabrać ze sobą legitymacje szkolne, przyszło nam za bilety zapłacić po 9zł od osoby. Wtedy myślałem, że 18zł to nie wielka kwota, jak na to, co moim zdaniem miałem dzięki niej zyskać, tudzież przeżyć. I cholera jasna do teraz nie mogę pojąc jak mogłem się tak mylić...
Po wskrobaniu się po schodach do sali wielkiej (której nazwa jest tak adekwatna do jej rozmiarów, jak wcześniej użyty przeze mnie wyraz „prestiżowa” pasuje do znajdującej się tam wystawy), oczom naszym ukazało się umieszczone przy samym wejściu zdjęcie, które ten doroczny konkurs wygrało. Pozwolę sobie tutaj wkleić kopie tej fotki, która to krąży po internecie


Jak widzicie zdjęcie to, przedstawia żołnierza. Według opisu, jest to żołnierz wypoczywający w Afganistanie w bunkrze "Restrepo". Ta... Spoko... Tylko na mój gust (a przypominam że o gustach się nie dyskutuje i o tym, że ja na fotografii nie znam się wcale) zdjęcie to, jest na tyle nie ostre, że ja tak do końca nie jestem pewien, czy widniejący na nim żołnierz naprawdę odpoczywa, czy może tylko ziewa z nudów, lub też właśnie sobie przypomniał, że zostawił w domu włączone żelazko... Ostatnia opcja moim zdaniem brzmi najbardziej prawdopodobnie... Ale jak już mówiłem – nie znam się.
Dalej było... No cóż, może nie gorzej, bo trafiały się naprawdę fajne i ciekawe zdjęcia (wieloryb pod lodowcem, dziewczyna z schowanym pod włosami karabinem, mikroby, czy obrzędy pogrzebowe), ale zachwyt mogły wzbudzić co najwyżej dwa, lub cztery, na 51 znajdujących się tam fotografii, co daje statystykę zbliżona do tej, jaka mogłaby osiągnąć pierwsza lepsza, wyciągnięta z zoo małpa puszczona w miasto z aparatem fotograficznym w dłoni. Zresztą, mina Natalii doskonale obrazuje jak bardzo ekscytująca, porywająca, oraz ciekawa była to wystawa



Jest też mina z gatunku "i co ja robię tu"

Ogólnie większość ludzi których tam widzieliśmy, miała podobne miny

Ciężko stwierdzić, czy to dlatego, że zdjęcia były wątpliwie „ciekawe” czy też może ludzi ci dostrzegali w nich tą jakość, której ani Natala, ani ja, nie byliśmy w stanie wyłowić...(zapewne)
I choć gdy publikuje te słowa jest już po wystawie, to i tak szczerze ją odradzam. Za pieniądze które wydałem na wstęp, mógłbym się spokojnie raz upić, lub zjeść wraz z Natalią kebab w Ali Babie i jeszcze go popić dobrym sokiem, jeździć przez cztery godziny poznańskim MPK, rozmienić to 18zł na jedno złotówki i wrzucać je do poznańskich fontann licząc, że spełnią się moje życzenia, czy dołożyć 2 zł i 2 razy wraz z wyżej wymienioną zwiedzić muzeum w Kwidzynie (o którym jeszcze będzie mowa za jakieś dwie, może jedną notkę ;) ). Jest naprawdę wiele opcji, by wydać te pieniądze lepiej niż na oglądanie nieostrych, nic nie przedstawiających zdjęć. Więc w razie czego – za rok się na tej wystawie na pewno nie spotkamy... Za to możemy się, może troszkę pośrednio, ale zawsze – spotkać tutaj, przy kolejnej notce :)
Do następnej więc :)

* Tekst redagowała Natala ;)

Etykiety: ,

3 Comments:

Blogger Syrenka said...

Ja wciąż czekam na fotki z Malborka ;D

1:05 PM  
Anonymous Anonimowy said...

ja czekam na tlenie wciaz :)

10:04 PM  
Anonymous Anonimowy said...

a ja czekam na następną notkę, Tandolu Ty mój ;D

1:01 PM  

Prześlij komentarz

<< Home