środa, października 11, 2006

Streszczenie

Długo nic się tu nie działo... Prawda?... Cóż... Wiele sięza to działo u mnie... Bardzo wiele... I nie martwcie się, nie będę opisywał tu szczegółowo minionych dwóch, a prawie i trzech miesięcy, bo nie warto. Mnie się nie chce, wam się nie chce, nikomu się nie chce, więc powiem skrótowo co i jak, doprawiając tekst odpowiednimi fotografiami (jeśli takowe zajdę, jeśli nie - będę liczył na waszą wyobraźnię ;) ).

Więc bardzo, ale to bardzo skrótowo streszczę miniony czas, ot, tylko po to, by dalej móc pisać troszkę regularniej ;)

Zacznę więc od tego, iż jak wielu z was wiadomo, Tandol zdecydował się i wybrał do szkoły. Fakt faktem, kiedyś to komuś obiecał, dostał motywacje i takie tam, ale jakoś to wszystko się roz...psuło, a szkoła jednak pozostała, czyż bym dorósł? Nie wieżę... Nie istotne... W każdym razie jestem dumnym uczniem LOU1 i ku mej zgrozie i bezbrzeżnemu zdziwieniu – podoba mi się to... Się sam się nie poznaje się...

A tak żeby nie było iż gołosłowny jestem, oto zdjęcie korytarza szkolnego, wiem że o niczym nie świadczy, ale musi wam wystarczyć ;)

Taaaak.... Szkoła... Uhhh.... :]

Ale tutaj niema się póki co, nad czym rozwodzić, mogę tylko wspomnieć iż mój drogi kolega Marcin, o którym tu już kiedyś wspominałem, a nawet dałem cała notkę, jest moim nauczycielem historii i WOSu ;) Kto tego nie przeżył, niech wie – kolega nauczyciel, to chyba jedna z najdziwniejszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała... Co prawda miałem z nim póki co tylko jedne zajęcia, ale i tak jest to cos na kształt pomieszania koszmaru z marzeniem... Z jednej strony – rewelacja, świetne kontakty z nauczycielem, a z drugiej... Nie chce taryf ulgowych, których on mi zresztą nie da, trzeba „udawać” ucznia i... No kurcze... Dziwne to i trudne, ale po następnych zajęciach może bardziej szczegółowo opisze to wrażenie ;)

Przejdźmy jednak dalej. Ostatnimi czasy udało mi się też troszkę na boku dorobić, jak? A bardzo prosto i przyjemnie, zakładając anteny na dachach różnych domów ;) Co w tym takiego przyjemnego? Otóż jak zapewne kojarzycie, anteny zakłada się na dachach, a jak dachy, to wysokość, jak wysokość to i przestrzeń oraz (w najgorszym wypadku) sympatyczne widoczki :) Ot, taka próbka


To posiadłość w Lednogórze, więc kawałek od Poznania, naprawdę fajna okolica, a i dom niczego sobie ;)

Jeden dzień na dachu, a kolejny.. Cóż... na poddaszu, montując instalacje...


Oczywiście nie tylko za miastem była praca, w mieście też się troszkę dzieje ;) I mimo że nie tak spektakularne, to jednak i miejskie widoki potrafią być ciekawe ;)

Czasem można zajrzeć w jakiś komin,

a czasem...No nie wiem czy powinienem umieszczać ta fote w miejscu publicznym, ale to największy telewizor jaki w życiu widziałem (nie żebym wiele widział, bo tak nie jest) i po prostu nie potrafię się tym widokiem z wami nie podzielić... ;) Oto i on ;)

Ale żebyście nie myśleli, że tylko tyle robiłem... Zdarzyło mi się i zaprząc do pracy, mój wymagający od co najmniej miesiąca naprawy rower, do ciężkiej pracy, czyli kulania mego dupska po lesie ;) Efektem tego, są dwie, poniższe fotki. Było ich więcej, ale co więcej kogo? ;)

I słońce nad Luboniem...

A potem nastał tydzień, w którym zapadła decyzja i od przyszłego tygodnia, będę posiadywał w dwóch kioskach :) Sporadycznie w starym dobrym na Głogowskiej i ciągle oraz na że tak powiem „stałe”, w kiosku przy poznańskim dworcu PKS. Jak do tego doszło? Otóż uprzejmi ludzie z RUCHU, zapytali moich rodziców, czy nie chcą budki w takim, ruchliwym i naprawdę dochodowym miejscu. Rodzice nie byli do końca przekonani, za to młody się zdecydował, wiec jak na to nie spojrzeć, będzie moim pracodawcą ;) Mówiąc o tym, nie mogę nie wspomnieć, o pewnych perturbacjach związanych z ta decyzją. Perturbacjami tymi są nowe obowiązki i maszyny z którymi to przyjdzie nam pracować. Mowa o ładowarce do komkart, paytelu, oraz, najstraszniejszej – lottomacie...

Pewnie o tym nie wiecie, lecz pracować z nim ( wersji oficjalnej rzecz jasna), może tylko pracownik, który ukończył dwunastogodzinny kurs obsługi tego pudła, zakończony egzaminem... Zaczęły się wiec nasze poranne pielgrzymki do ubogiej i sypiącej się rudery, czyli oddziału LOTTO, w poznaniu... Jeśli ktoś nie wyczuł ironii w tekście, załączam odpowiednie fotki.

Zacznę od tej z zewnątrz


Później dodam taką wewnątrz

By zakończyć poniższą

Jak sami widzicie, aż się serce kraje, w jak ciężkich warunkach Ci ludzie tam pracują.. Uwierzycie ze gdzieniegdzie klimatyzacje trzeba regulować ręcznie, bo nie ma pilota? Horror, terror, wyzysk i totalna degrengolada...

A tak serio, to zerknijcie na następną fotkę i powiedzcie z czym wam się to kojarzy...

Ja swoje typy mam, podzielę się z nimi może przy okazji...

Wracając, egzamin oczywiście udało się zdać, choć... Cóż... Nie zdanie go, graniczyło w moim odczuciu z cudem... Ale co ja tam wiem... ;)

I to chyba wszystko :) Bo co miałbym więcej napisać? Mogę się jeszcze pochwalić iż mój pies wraz z kotem zżyli się jak cholera



Co świadczy o tym iż przyjaźń międzygatunkowa jest naprawdę możliwa, a ta wiedza daje mi nowa nadzieję na... Cóż... Na powiedzmy lepsze kontakty i stosunki „międzyludzkie”... ;)

Mógłbym jeszcze wspomnieć tu o tym, jak bardzo zawiodłem się na kimś, kto jest dla mnie ważny, a udowodnił mi, iż usuniecie mnie ze swojego życia, to jak pstryknięcie palcami... Miła perspektywa, nie sądzicie? Strasznie dowartościowuje... Ale są i nowe znajomości, które jednak dają troszkę wiary w siebie i w to, że mogę mieć pewną wartość ;) Dziękuję panno Hanno ;)

I to już chyba naprawdę koniec tej notki, postaram się być bardziej systematyczny i nie dopuścić do kolejnych takich przerw. A co mi z tego starania wyjdzie... Dowiecie się mam nadzieje niebawem ;)

6 Comments:

Blogger Sakur said...

HA HA HA jestem podlym lanserem

www.jari-sakura.blogspot.com

A odnosnie notki...Tandolu...jestem dumna z Twych poczynan, bed Cie odwiedzala w nowym kJosku i dopilnuj, zeby kazda moja wizyta tam byla owocna w 6 w lotku:P

2:22 AM  
Anonymous Anonimowy said...

No wreszcie znalazłeś chwilę dla zanidbanych czytelników... ;)

6:39 AM  
Anonymous Anonimowy said...

yyyy jestem zielony i dworzec pks to ten przy PKP glownym ?. Bo jadac ciapongiem widze jakis kiosk na dworcu PKS przy PKP. Hehe jak to to to moze kiedys wpadne z odwiedzinami przy przesiadce :)

3:29 PM  
Blogger Sakur said...

Morku kamuflazu Ty jeden:P to nie ten :) Dworzec PKS jest troszke dalej :)

5:53 PM  
Anonymous Anonimowy said...

no sorka mowilem ze poznania nie znam wogule :D GPS i dopiero mocny jestem :D

11:57 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Aaaaa, już wiem który to kiosk koło PKSu!!!! Tam gdzie można było słonia na szczęście ściskać??? ;)

11:51 PM  

Prześlij komentarz

<< Home