Nowy członek rodziny
Nie, nie, nie. Nie dorobiłem się, jak to może zasugerować tytuł postu, rodzeństwa. Nie chodzi też o bratanicę, lub bratanka. I na szczęście, bo jakoś mi się nie śpieszy („Tandol, the pielucha fighter”? nieeeee...), sam też ojcem nie zostałem. Mowa natomiast o... Kocie :) No tak, o kocie, a właściwie kocurku. Jest to jak sami zresztą za chwile zobaczycie, dziesięciotygodniowy malec, o strasznie dlugich nogach i szarym nieco prążkowanym futrze, z białym łapkami i żabotem.
Oczywiście, pierwszego dnia, maluch był kompletnie zdezorientowany i wystraszony, co nawiasem mówią, wcale mnie nie dziwi. Dodatkowym stresem, oprócz podróży i zupełnie nowego otoczenia, był pies... Fokus, jak to na kompletnego psiego wariata przystało 9kto go zna, ten wie o czym mówię), nie potrafił się opanować i na chwilkę opuścić kociaka choć na krok. Rzucił się na niego szczekając. Znaczy... „rzucił się” to nie jest dobre słowo, gdyż jak to on, nie miał złych zamiarów. Chciał po prostu obwąchać kota, ze wszystkich możliwych stron, próbując przy tym poskubać zębami jego futerko.
Hmmm, to pewnie też zabrzmiało drastycznie, więc już tłumaczę na czym, według pewnego czworonoga, polega „skubanie”. Fokus, jako pies co najmniej dziwny, miewa dziwne jazdy. Wyżej wymienione skubanie futra, zwane w naszym domu „ząbkowaniem”, zostało tak nazwane po tym, gdy poprzedni kot, czyli Myszka, przyzwyczaiła się do obecności psa i pozwalała mu się do siebie zbliżać. Fokus podchodził do niej, najczęściej z tyłu, gdzie jak mu jego psia logika podpowiadała jest bezpieczniej i z zadartym nosem, sunął jej zębami po futrze, delikatnie je przy tym podskubując. Mycha, w końcu nawet to chyba trochę polubiła. Bo kto zna koty, ten wie, że jeśli czegoś nie lubią, informują o tym w dość dosadny, a często i bolesny sposób...
Nie obyło się też bez szczekania, co zapewne nie ułatwiło małemu aklimatyzacji... Ale to pierwszego dnia. Drugiego, gdy kocię spędziło tu noc, pokazało na co naprawdę je stać. Dla mnie, maluch jest prawdziwym twardzielem i dosłownie boję się pomyśleć, co to z niego wyrośnie ;) A dlaczego? Przytoczę pewna sytuacje, a dokładniej kolejną konfrontacje z psem.Skoro te zwierzaki, mają żyć ze sobą pod jednym dachem, muszą się do siebie przyzwyczaić i ze sobą oswoić. Postanowiłem z bliska pokazać Fokusowi kota, w tym celu, chwyciłem go za obroże i wszedłem z nim do pokoju rodziców, gdzie kociak miał, a właściwie ciągle ma, swój azyl. Z psem na uwięzi, zbliżyłem się do kota, który zamiast uciekać w popłochu, przed kilkakrotnie większym od siebie i próbującym się wyrwać w jego stronę, posapującym i wydającym gamę przeróżnych dziwacznych dźwięków stworem. Usiadł i zaczął wrogo mruczeć i prychać. Ale tylko przez chwilę... Bo widząc, że pies nie za bardzo posiada pole manewru, zwyczajnie położył się na boku, w duchu się zapewne podśmiewając i obserwując psie wysiłki. Moim skromnym zdaniem, wykazał się odwagą i charakterem, jak na kota przystało ;)
Zresztą, dwa dni później, gdy mały, gnany ciekawością świata, zwiał z pokoju korzystając z chwili nieuwagi Pawła, wyszło tak naprawdę na jaw, kto tu rządzi... Okazało się bowiem, że pies, zwyczajnie się małego boi, czy też może po prostu czuje respekt i stara nie zbliżać za bardzo... Znając ostrość kocich pazurów, jestem przekonany, że wyjdzie mu to tylko na zdrowie ;)
I pozostaje jeszcze jedna rzecz. A mianowicie kocie imię. Póki co, jest jedna propozycja, moim zdaniem bardzo trafna, która wysunął młody, brzmi ona „Set”. Powoli i nieśmiało, zaczynamy tak na niego woląc, wiec chyba już tak mu zostanie. Ale z chęcią przeczytam co wy o tym sądzicie i jak wy byście malucha nazwali ;)Do następnego, całkiem niebawem ;)
Oczywiście, pierwszego dnia, maluch był kompletnie zdezorientowany i wystraszony, co nawiasem mówią, wcale mnie nie dziwi. Dodatkowym stresem, oprócz podróży i zupełnie nowego otoczenia, był pies... Fokus, jak to na kompletnego psiego wariata przystało 9kto go zna, ten wie o czym mówię), nie potrafił się opanować i na chwilkę opuścić kociaka choć na krok. Rzucił się na niego szczekając. Znaczy... „rzucił się” to nie jest dobre słowo, gdyż jak to on, nie miał złych zamiarów. Chciał po prostu obwąchać kota, ze wszystkich możliwych stron, próbując przy tym poskubać zębami jego futerko.
Hmmm, to pewnie też zabrzmiało drastycznie, więc już tłumaczę na czym, według pewnego czworonoga, polega „skubanie”. Fokus, jako pies co najmniej dziwny, miewa dziwne jazdy. Wyżej wymienione skubanie futra, zwane w naszym domu „ząbkowaniem”, zostało tak nazwane po tym, gdy poprzedni kot, czyli Myszka, przyzwyczaiła się do obecności psa i pozwalała mu się do siebie zbliżać. Fokus podchodził do niej, najczęściej z tyłu, gdzie jak mu jego psia logika podpowiadała jest bezpieczniej i z zadartym nosem, sunął jej zębami po futrze, delikatnie je przy tym podskubując. Mycha, w końcu nawet to chyba trochę polubiła. Bo kto zna koty, ten wie, że jeśli czegoś nie lubią, informują o tym w dość dosadny, a często i bolesny sposób...
Nie obyło się też bez szczekania, co zapewne nie ułatwiło małemu aklimatyzacji... Ale to pierwszego dnia. Drugiego, gdy kocię spędziło tu noc, pokazało na co naprawdę je stać. Dla mnie, maluch jest prawdziwym twardzielem i dosłownie boję się pomyśleć, co to z niego wyrośnie ;) A dlaczego? Przytoczę pewna sytuacje, a dokładniej kolejną konfrontacje z psem.Skoro te zwierzaki, mają żyć ze sobą pod jednym dachem, muszą się do siebie przyzwyczaić i ze sobą oswoić. Postanowiłem z bliska pokazać Fokusowi kota, w tym celu, chwyciłem go za obroże i wszedłem z nim do pokoju rodziców, gdzie kociak miał, a właściwie ciągle ma, swój azyl. Z psem na uwięzi, zbliżyłem się do kota, który zamiast uciekać w popłochu, przed kilkakrotnie większym od siebie i próbującym się wyrwać w jego stronę, posapującym i wydającym gamę przeróżnych dziwacznych dźwięków stworem. Usiadł i zaczął wrogo mruczeć i prychać. Ale tylko przez chwilę... Bo widząc, że pies nie za bardzo posiada pole manewru, zwyczajnie położył się na boku, w duchu się zapewne podśmiewając i obserwując psie wysiłki. Moim skromnym zdaniem, wykazał się odwagą i charakterem, jak na kota przystało ;)
Zresztą, dwa dni później, gdy mały, gnany ciekawością świata, zwiał z pokoju korzystając z chwili nieuwagi Pawła, wyszło tak naprawdę na jaw, kto tu rządzi... Okazało się bowiem, że pies, zwyczajnie się małego boi, czy też może po prostu czuje respekt i stara nie zbliżać za bardzo... Znając ostrość kocich pazurów, jestem przekonany, że wyjdzie mu to tylko na zdrowie ;)
I pozostaje jeszcze jedna rzecz. A mianowicie kocie imię. Póki co, jest jedna propozycja, moim zdaniem bardzo trafna, która wysunął młody, brzmi ona „Set”. Powoli i nieśmiało, zaczynamy tak na niego woląc, wiec chyba już tak mu zostanie. Ale z chęcią przeczytam co wy o tym sądzicie i jak wy byście malucha nazwali ;)Do następnego, całkiem niebawem ;)
15 Comments:
Tajfun, Ziutek, Marylin Manson :], Fryga, Cyryl, Zomo, Marian, Farel, Piecyk, Czester, Dudek, Gucio, Edek, Tokaj, Pirat, Piksel, Wacek, Hamas, Herman, od biesdy Jarosław lub Lech, ale to ryzykowne :P
Inwencja mi się skończyła;p
Andrzej:)
Tylko nie nazywaj kota Janas a bedzie dobrze :)
chcialem zaproponowac "Rasiak" ale chyba nie skrzywdzisz tak kota :)
Moja propozycja to... Beton :D
A może TanKot, albo Kotdol? :P
Nie spodziewalem sie az takiej inwencji :P Ale kociak chyba jednak zostanie Set'em (nie tenisowym, a juz napewno nie penisowym)
I... Chapa? Ten Chapa? Chapa vel Andriu?
TanKot jest zdecydowanie najlepsza propozycja :P [rotfl]
a moze CUDOL? :)
Sakur, też tak myslę :P
Tandol...jako ze z Syrenka tworzymy zdecydowana wiekszosc masz OBOWIAZEK nazwac kota TanKot.
________________________________
zepsute media emituja koszmary o samochodach ktore zjadly Paryz
a jest jakis inny chapa jak nie Andriu ?? :P
Nie ma :P
że też ja tego futrzastego jeszcze nie widziałam... :>
o i Derinka sie znalazla tutaj :)
A ja to nawet ostatnio w poznaniu bywam, tzn. troche za duzo powiedziane, w tym roku bylem dwa razy ot co :)
Chapuś... Derinka się nie zgubiła, na razie ;)
Prześlij komentarz
<< Home