sobota, czerwca 24, 2006

Nocne z Jackiem Poznania zwiedzanie

Sobota, godzina dwudziesta około trzydzieści, właśnie usiadłem do kompa, po 12h w bibliotece. Dla ciekawskich, nie, nie pracuje tam już, no chyba, ze tak jak właśnie tej soboty, zastępowałem kolegę. Za oczywiście sympatyczną gotówkę ;) I tak siedzę przy tym kompie, aż tu nagle, z tak zwanego znienacka, za pomocą swojskiego „Jesteś?” zagaduje mnie Jacek. Jako że byłem, to się przyznałem. Jac zapytał mnie, czy nie wybrał bym się na Maltę, do kina letniego na film. Według jego informacji, o 22:00 miał się odbyć seans filmu polskiego ”Vinci”. Powiem szczerze, że nie wiedziałem co robić. Jak już wcześniej wspomniałem, ostatnie 12h spędziłem w można by powiedzieć pracy, obiadu w domu nie mam, bo rodzice na wioskowym wojażu, wiec cos samemu uszykować by trzeba, no i niewyspany jestem, w końcu spałem jakieś 4h, co nie jest może jakaś drastycznie mała ilością czasu, ale po całym dniu na nogach, daje o sobie znać.
Z drugiej strony... Tak nic z sobotniego dnia nie mieć? Co prawda miło spędziłem czas na pogaduszkach z Moniką, której to akurat przypadło dyżurowanie na wypożyczalni tegoż dnia do godziny czternastej. Ale jednak trochę świeżego powietrza i film, o którym słyszałem tylko że do najgorszych nie należy, mogłyby być, naprawdę miłym zakończeniem dnia. Poza tym, to tak naprawdę nigdy jeszcze nie byłem w nadmaltańskim kinie letnim.
I że tak powiem – sie przemogłem sie.
Wszamałem coś na szybko, po czym umówiony już z Jackiem, pod „skrajna cyferka”, niepewny znaczenia tegoż określenia i z założenia spóźniony, ruszyłem da Maltę.
Dojazd, zajął mi jakieś 11 minut. Ale to zasługa tego, iż cała drogę jest zupełnie z górki, no i pasowały mi światła po drodze. Tak, wiem że to brzmi niewiarygodnie, ale naprawdę sygnalizacja świetlna okazała się być tym razem łaskawa, co w poznaniu, zdarza się zdecydowanie rzadziej niż sporadycznie. Gdy znalazłem się pod „skrajną cyferką”, okazało się, że ku mojemu zdziwieniu, niema tam Jacka... Pokręciłem się chwilkę, a krótko przed 22, wykonałem telefon, pytając czy to ja cos pomieszałem, czy on nie dojechał. Nie pomyliłem miejsc :]
Pokręciłem się jeszcze jakiś moment, czy też może dwa, po których zjawił się Jac i ruszyliśmy w kierunku kina.
Dotarliśmy z małym poślizgiem, powiedzmy ze dziesięciominutowym. Nie straciliśmy nic, tudzież niczego. Dlaczego? Bo ku naszemu ogromnemu zdziwieniu, okazało się, że zamiast filmu, transmitowany jest koncert, jak to Jacek później wyczytał z tablicy informacyjnej, „Depech Mode”. I to by było na tyle, jeśli idzie o mój pierwszy wypad na Maltę, do kina letniego...
Nie zastanawiając się wiele, odjechaliśmy kawałek, by rozsiąść się na trawie, nieopodal wody. Mieliśmy stamtąd piękny wręcz widok, na odbywającą się po drugiej stronie jeziora imprezę w stylu „JADZIEM!!”. Dzięki tak doborowemu towarzystwu, nie brakowało nam pomysłów do żartów i głupich tekstów, na temat wspaniałego barszczu polskiej młodzieży (tak, dobrze czytacie, „barszczu”, a dlaczego? No cóż... „śmietankę”, robi się z mleka, a z czego jest barszcz, chyba nie muszę mówić :]).

I tak posiedzielim na trawce, ponażekalim, pośmielim się, po czym, gdy zaczęło robić się chłodniej, postanowiliśmy wsiąść na rowery i trochę się rozruszać. I tu pojawił się, odwieczny Jacka i mój problem, objawiający się jakże głębokim, wyrażającym ogromną wiarę w naszą pomysłowość pytaniem „dokąd?”. Jako, że jak zwykle nasza niezrównana wręcz błyskotliwość pokazała co potrafi, czyli nic pojechaliśmy sobie do końca Malty, gdyż okrążenie jej, nie było zapewne możliwe, dzięki odbywającej się „jadziemowej” imprezie, zawróciliśmy, dojechaliśmy do początku, gdzie z daleka można by rzec podziwialiśmy pokaz sztucznych ogni. Później jeszcze krótka przejażdżka i kolejny raz pytanie „co dalej?” (taka inna wersja „dokąd”).
W końcu, Jac rzucił naprawdę rewelacyjny pomysł. A mianowicie, by strzelić fotkę pomnikowi, czy też może raczej figurze latarnika który stoi przy skrzyżowaniu ulic Grobla i Za Groblą.Tak więc z Malty, pięknie, co zresztą widać na załączonym obrazku Mostem Rocha, udaliśmy się w kierunku latarnika.

Latarnik, oświetlany przez wmontowane u jego stóp reflektory, wyglądał naprawdę fajnie. Niestety chyba przepaliła się latarnia którą odpalał, więc nie można go było podziwiać w całej okazałości. Poza tym, jak już pisałem nie raz i pewnie jeszcze nie raz napiszę – telefon, to nie aparat, a w nocy, widać to zdecydowanie wyraźniej, niż za dnia... Ale latarnik chyba i tak jakoś wyszedł (z naciskiem na „jakoś”...).

Udaliśmy się później, Groblą w stronę Katedry. Jac nigdy nie miał jej okazji podziwiać w nocy, bez natłoku ludzi, gdy panuje spokój, a dzięki odpowiedniemu oświetleniu, można wręcz poczuć jej monumentalność... Naprawdę warto...

Spędziliśmy tam trochę czasu i zdecydowaliśmy, udać się jeszcze na Śródkę, Jac chciał zobaczyć, gdzie znajduje się Kino Malta (nie mylić z Kinem Letnim na Malcie”). Śródka, ma niepowtarzalny klimat...To naprawdę jedna z najstarszych części miasta, która mimo swej złej sławy, nabytej dzięki tak zwanemu „elementowi”, jest urokliwym miejscem, taką maszyną czasu, która pozwala cofnąć się w miedzy i powojenne.

I to chyba na tyle... Stamtąd udaliśmy się już do domów, gdyż nieubłaganie nadchodziła druga w nocy. Więc udaliśmy się w kierunku centrum, po drodze rozdzielając, każdy w swoją stronę. W domu wylądowałem około 2:10 ;)

Ot koniec notki, już drugiej napisanej tego dnia... A została jeszcze jedna, zaległa... Kto wie, może jutro się zmobilizuje ;)
Do następnej ;) Posted by Picasa

8 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Wena godna wieszcza ;)
Jest się z czego radować, bo oto kolejna notka nam nastała :)
Już wiadomo, co Tomek po nocach robi...;p

2:34 AM  
Blogger Sakur said...

Juz niedlugo Sakurex razem z wielkim Kazimierza bedzie na stale w Pozaniu...jesli sie dowiem, ze byliscie na takiej wycieczce beze mnie to strzelam focha giganta . <- kropka






radiosluchaczom dziekuje za uwage

2:57 AM  
Blogger Pompon said...

Zazdroszcze fotek - lepiej nie pokazywac co zrobil moj telefon...

11:45 PM  
Blogger Sakur said...

Pompon ja bym nie obwiniala telefonu...moze to z fotografem cos jest nie teges?
A tak generalnie to potknij sie o prog, wybij zeba i bedzie petardka mala :D

1:58 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Jak to sa foty z telefona to bym powiedzial rewelka, pewnie jakies dwa melony pikselony masz tam pod pokrywa :)

11:49 PM  
Anonymous Anonimowy said...

No pewnie tyle ma... ;)
Swoją drogą, ciekawy wypad...

3:10 AM  
Blogger Pompon said...

Ahhh Sakurex,jakie mile zyczonka.Dziekuje Ty smierdzaca starymi ludzmi babucho:)

11:39 PM  
Blogger Sakur said...

wole smierdziec starymi ludzmi, niz kocimi odchodami Pomponie :P

12:25 AM  

Prześlij komentarz

<< Home