Gorszy dzień
Równowaga w przyrodzie być musi.
To wie chyba każdy, a kto nie wie, niech się dowie, lub przekona. Natura, jak i cały świat, skonstruowane są w taki sposób, by nigdy nie było niczego zbyt wiele, lub zbyt mało. Jeśli tylko gdzieś szala przechyli się na którąś stronę, natychmiast (lub też z małym poślizgiem), następuje, lub następują jakieś reakcje łańcuchowe, dzięki którym wszystko wraca do normy.
Tu bym mógł zacząć wykład o ekologii, fizyce kwantowej, czy ewentualnie astronomii (mógłbym, gdybym coś na ten temat wiedział, ale cii). Ale kogo to? Bo nie mnie ;) A jak ktoś chce, to niech sobie poczytać jakieś mądre książki, czy coś... ;)
Ale do rzeczy, jak zapewne wiecie/pamiętacie, ostatni czwartek udało mi się spędzić wręcz rewelacyjnie. Kto nie wie/nie pamięta, niech sobie zerknie pod tego posta, uzbroi się w cierpliwość, czy co tam ma pod ręką i czyta, tudzież przegląda (w miarę możliwości/umiejętności ma się rozumieć).Do czego zmierzam. Otóż w związku ze spędzenie przez mnie naprawdę miłego dnia poza poznaniem, muszę chyba tenże dzień odpokutować. No i odpokutowałem, tak troszkę.. Dziś...
Znaczy.. Nie stało się nic wielkiego, ot niefortunna seria zdarzeń. A tak na dobrą sprawę, jedno zdarzenie. Czyli śmierć dętki... W tylnym kole... Znowu...
Wiem że to i koszta małe i roboty nie za wiele, ale zdarza mi się to zdecydowanie zbyt często... w tym roku drugi raz, a teoretycznie lato, zaczęło się właśnie dziś... Chyba :P
Ogólnie jakoś tak mi wszystko dziś z rak leciało... A to lampka, a to szklanka... Ale zwale to chyba na karb nieznośnego i wręcz upiornego od rana upału...
I kurcze... Podczas pisania tego posta, zagadał mnie na tlenie Sakur. Dyskusja ciekawą, bo dotyczącą homoseksualizmu, homomofobii i w sumie wszystkiego, co się z tymi pojęciami wiąże. Czyli od tego, czym jest homoseksualizm, po to, czy legalizować homoseksualne związki, oraz na co ewentualnie takim związkom zezwolić, oraz co zrobić z tymi, którzy starają się homoseksualizm zwalczać.
Przyznam szczerze, że rozmowa pochłonęła mnie bez reszty i zwyczajnie zapomniałem o czym tu pisałem... No cóż i tak chciałem tylko ponarzekać, na odrobinę pechowy dzień, więc na pewno niczego nie straciliście ;)
A na pocieszenie (jeśli komuś z tego tytułu smutno, rzecz jasna) – ślimaczek
Ot, pełzł był sobie spokojnie, gdy ja prowadziłem mój kulawy rower w stronę oś. Bajkowego. Powiem szczerzę, iż zwyczajnie zazdroszczę mu spokoju i tego, że gdy cos nie gra, może zwyczajnie zacząć udawać, że go niema ;) I chyba każdy by chciał, zawsze móc się schować i przeczekać gorsze chwile. Ale my nie ślimaki (zdecydowanie – na szczęście, bo jakoś się nie widzę w roli obojnaka...) i nie schronienia, a problemy dźwigamy na plecach.Oby było ich coraz mniej ;)
Do następnego, tym razem, naprawdę wczesnego ;)
To wie chyba każdy, a kto nie wie, niech się dowie, lub przekona. Natura, jak i cały świat, skonstruowane są w taki sposób, by nigdy nie było niczego zbyt wiele, lub zbyt mało. Jeśli tylko gdzieś szala przechyli się na którąś stronę, natychmiast (lub też z małym poślizgiem), następuje, lub następują jakieś reakcje łańcuchowe, dzięki którym wszystko wraca do normy.
Tu bym mógł zacząć wykład o ekologii, fizyce kwantowej, czy ewentualnie astronomii (mógłbym, gdybym coś na ten temat wiedział, ale cii). Ale kogo to? Bo nie mnie ;) A jak ktoś chce, to niech sobie poczytać jakieś mądre książki, czy coś... ;)
Ale do rzeczy, jak zapewne wiecie/pamiętacie, ostatni czwartek udało mi się spędzić wręcz rewelacyjnie. Kto nie wie/nie pamięta, niech sobie zerknie pod tego posta, uzbroi się w cierpliwość, czy co tam ma pod ręką i czyta, tudzież przegląda (w miarę możliwości/umiejętności ma się rozumieć).Do czego zmierzam. Otóż w związku ze spędzenie przez mnie naprawdę miłego dnia poza poznaniem, muszę chyba tenże dzień odpokutować. No i odpokutowałem, tak troszkę.. Dziś...
Znaczy.. Nie stało się nic wielkiego, ot niefortunna seria zdarzeń. A tak na dobrą sprawę, jedno zdarzenie. Czyli śmierć dętki... W tylnym kole... Znowu...
Wiem że to i koszta małe i roboty nie za wiele, ale zdarza mi się to zdecydowanie zbyt często... w tym roku drugi raz, a teoretycznie lato, zaczęło się właśnie dziś... Chyba :P
Ogólnie jakoś tak mi wszystko dziś z rak leciało... A to lampka, a to szklanka... Ale zwale to chyba na karb nieznośnego i wręcz upiornego od rana upału...
I kurcze... Podczas pisania tego posta, zagadał mnie na tlenie Sakur. Dyskusja ciekawą, bo dotyczącą homoseksualizmu, homomofobii i w sumie wszystkiego, co się z tymi pojęciami wiąże. Czyli od tego, czym jest homoseksualizm, po to, czy legalizować homoseksualne związki, oraz na co ewentualnie takim związkom zezwolić, oraz co zrobić z tymi, którzy starają się homoseksualizm zwalczać.
Przyznam szczerze, że rozmowa pochłonęła mnie bez reszty i zwyczajnie zapomniałem o czym tu pisałem... No cóż i tak chciałem tylko ponarzekać, na odrobinę pechowy dzień, więc na pewno niczego nie straciliście ;)
A na pocieszenie (jeśli komuś z tego tytułu smutno, rzecz jasna) – ślimaczek
Ot, pełzł był sobie spokojnie, gdy ja prowadziłem mój kulawy rower w stronę oś. Bajkowego. Powiem szczerzę, iż zwyczajnie zazdroszczę mu spokoju i tego, że gdy cos nie gra, może zwyczajnie zacząć udawać, że go niema ;) I chyba każdy by chciał, zawsze móc się schować i przeczekać gorsze chwile. Ale my nie ślimaki (zdecydowanie – na szczęście, bo jakoś się nie widzę w roli obojnaka...) i nie schronienia, a problemy dźwigamy na plecach.Oby było ich coraz mniej ;)
Do następnego, tym razem, naprawdę wczesnego ;)
7 Comments:
serdecznie prosze o wybaczenie :P
Gorszy dzien...shit happens, ze tak sie wyraze po staropolsku. Moj wcale nie byl lepszy, wiec pociesze Cie Tandolu i powiem ze u mnie lepiej nie bylo, a co wiecej moze nawet bylo gorzej...Ty sobie pojezdziles a ja nawet nie mialam kiedy :( Ale jako ze w przyrodzie rownowaga musi byc czekam na kolejny wyjazd rowerowcow i mam nadzieje ze bedzie ok :)
Jesli chcesz wylaczyc opcje sakurowego gadania kliknij -> [off]
Nikt nie kliknal na [off] to wrocilam :P
Jedzie anemik na slimaku
- Prrryyyy szaaaloonyyy!!!
Tandol czy to zbieg okolicznosci czy nasza rozmowa o homosexualistach wplynela na wrzucenie tekstu o slimaku obojanku? :>
Czysty przypadek, po prostu jakos nie jestem przekonany, do tego, by moj "akt seksualny" polegał na przebiciu mnie hitynową strzałka (mógłym przecież w oko, czy inny czułek dostac, a to chba srednia przyjemnosc...) i wtloczeniu do organizmu nasienia... I mimo ze mi dane by było zrobic to samo - wole jednak moje, ssaczo-ludzkie metody ;)
Slimaki moga byc rozdzielnoplciowe lub obojnakie :D jak widzisz masz jeszcze szanse... [i Ty zostaniesz slimakiem]
Tandolixie moj drogi, Ty nawet nie wiesz co potrafi swoja "muszelka" zdzialac taki slimak...kiedy juz obiektywy sa daleko od nich...
Ale mimo wszystko strzelaja do siebie wrecz kostnymi strzałkami, na chyblil-trafil... Serio wole metode... Eee... Powiedzmy "organoleptyczna" :P
A co do muszelek i obiektywow... Zabrzmmialo to jakos tak... niezdrowo... :P
Dramatyzujesz z tym złym(gorszym) dniem.
Przebita dętka to 15 min roboty, jeśli ktoś ma wprawę to 7(ja nie mam).
Ślimaczkowi niczego nie zazdroszczę, a już na pewno nie spokoju.
Nie tak dawno widziałem jego rozjechanego kolegę, widok nieciekawy, ale śmierć szybka. Gorzej jeżeli ślimaczek trafi w łapy zbieracza, do Francji i do gara. Ponoć gotują je żywcem, brrrr!
Co do lecących szklanek, to ja mam plastikowy kubek, polecam :P,
i pozdrawiam oczywiście :)
Raz przejechałam rowerem ślimaka... Dolina :)
Wracam do domu i skarżę się rodzicielce:
- Przejechałam...yyyy....ślimakaaaaa
- No, może jednak przeżył..
- Może - jesli odkleiłby się od opony...
- No jak to sięstało??
- To było oka mgnienieeeee...yyyy...
:|
Prześlij komentarz
<< Home