środa, czerwca 21, 2006

Gorszy dzień

Równowaga w przyrodzie być musi.
To wie chyba każdy, a kto nie wie, niech się dowie, lub przekona. Natura, jak i cały świat, skonstruowane są w taki sposób, by nigdy nie było niczego zbyt wiele, lub zbyt mało. Jeśli tylko gdzieś szala przechyli się na którąś stronę, natychmiast (lub też z małym poślizgiem), następuje, lub następują jakieś reakcje łańcuchowe, dzięki którym wszystko wraca do normy.

Tu bym mógł zacząć wykład o ekologii, fizyce kwantowej, czy ewentualnie astronomii (mógłbym, gdybym coś na ten temat wiedział, ale cii). Ale kogo to? Bo nie mnie ;) A jak ktoś chce, to niech sobie poczytać jakieś mądre książki, czy coś... ;)

Ale do rzeczy, jak zapewne wiecie/pamiętacie, ostatni czwartek udało mi się spędzić wręcz rewelacyjnie. Kto nie wie/nie pamięta, niech sobie zerknie pod tego posta, uzbroi się w cierpliwość, czy co tam ma pod ręką i czyta, tudzież przegląda (w miarę możliwości/umiejętności ma się rozumieć).Do czego zmierzam. Otóż w związku ze spędzenie przez mnie naprawdę miłego dnia poza poznaniem, muszę chyba tenże dzień odpokutować. No i odpokutowałem, tak troszkę.. Dziś...

Znaczy.. Nie stało się nic wielkiego, ot niefortunna seria zdarzeń. A tak na dobrą sprawę, jedno zdarzenie. Czyli śmierć dętki... W tylnym kole... Znowu...

Wiem że to i koszta małe i roboty nie za wiele, ale zdarza mi się to zdecydowanie zbyt często... w tym roku drugi raz, a teoretycznie lato, zaczęło się właśnie dziś... Chyba :P
Ogólnie jakoś tak mi wszystko dziś z rak leciało... A to lampka, a to szklanka... Ale zwale to chyba na karb nieznośnego i wręcz upiornego od rana upału...

I kurcze... Podczas pisania tego posta, zagadał mnie na tlenie Sakur. Dyskusja ciekawą, bo dotyczącą homoseksualizmu, homomofobii i w sumie wszystkiego, co się z tymi pojęciami wiąże. Czyli od tego, czym jest homoseksualizm, po to, czy legalizować homoseksualne związki, oraz na co ewentualnie takim związkom zezwolić, oraz co zrobić z tymi, którzy starają się homoseksualizm zwalczać.
Przyznam szczerze, że rozmowa pochłonęła mnie bez reszty i zwyczajnie zapomniałem o czym tu pisałem... No cóż i tak chciałem tylko ponarzekać, na odrobinę pechowy dzień, więc na pewno niczego nie straciliście ;)

A na pocieszenie (jeśli komuś z tego tytułu smutno, rzecz jasna) – ślimaczek

Ot, pełzł był sobie spokojnie, gdy ja prowadziłem mój kulawy rower w stronę oś. Bajkowego. Powiem szczerzę, iż zwyczajnie zazdroszczę mu spokoju i tego, że gdy cos nie gra, może zwyczajnie zacząć udawać, że go niema ;) I chyba każdy by chciał, zawsze móc się schować i przeczekać gorsze chwile. Ale my nie ślimaki (zdecydowanie – na szczęście, bo jakoś się nie widzę w roli obojnaka...) i nie schronienia, a problemy dźwigamy na plecach.Oby było ich coraz mniej ;)

Do następnego, tym razem, naprawdę wczesnego ;) Posted by Picasa

7 Comments:

Blogger Sakur said...

serdecznie prosze o wybaczenie :P

Gorszy dzien...shit happens, ze tak sie wyraze po staropolsku. Moj wcale nie byl lepszy, wiec pociesze Cie Tandolu i powiem ze u mnie lepiej nie bylo, a co wiecej moze nawet bylo gorzej...Ty sobie pojezdziles a ja nawet nie mialam kiedy :( Ale jako ze w przyrodzie rownowaga musi byc czekam na kolejny wyjazd rowerowcow i mam nadzieje ze bedzie ok :)

Jesli chcesz wylaczyc opcje sakurowego gadania kliknij -> [off]

2:13 AM  
Blogger Sakur said...

Nikt nie kliknal na [off] to wrocilam :P

Jedzie anemik na slimaku
- Prrryyyy szaaaloonyyy!!!

Tandol czy to zbieg okolicznosci czy nasza rozmowa o homosexualistach wplynela na wrzucenie tekstu o slimaku obojanku? :>

2:19 AM  
Blogger Tandol said...

Czysty przypadek, po prostu jakos nie jestem przekonany, do tego, by moj "akt seksualny" polegał na przebiciu mnie hitynową strzałka (mógłym przecież w oko, czy inny czułek dostac, a to chba srednia przyjemnosc...) i wtloczeniu do organizmu nasienia... I mimo ze mi dane by było zrobic to samo - wole jednak moje, ssaczo-ludzkie metody ;)

2:26 AM  
Blogger Sakur said...

Slimaki moga byc rozdzielnoplciowe lub obojnakie :D jak widzisz masz jeszcze szanse... [i Ty zostaniesz slimakiem]

Tandolixie moj drogi, Ty nawet nie wiesz co potrafi swoja "muszelka" zdzialac taki slimak...kiedy juz obiektywy sa daleko od nich...

2:28 AM  
Blogger Tandol said...

Ale mimo wszystko strzelaja do siebie wrecz kostnymi strzałkami, na chyblil-trafil... Serio wole metode... Eee... Powiedzmy "organoleptyczna" :P

A co do muszelek i obiektywow... Zabrzmmialo to jakos tak... niezdrowo... :P

2:34 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Dramatyzujesz z tym złym(gorszym) dniem.
Przebita dętka to 15 min roboty, jeśli ktoś ma wprawę to 7(ja nie mam).
Ślimaczkowi niczego nie zazdroszczę, a już na pewno nie spokoju.
Nie tak dawno widziałem jego rozjechanego kolegę, widok nieciekawy, ale śmierć szybka. Gorzej jeżeli ślimaczek trafi w łapy zbieracza, do Francji i do gara. Ponoć gotują je żywcem, brrrr!
Co do lecących szklanek, to ja mam plastikowy kubek, polecam :P,

i pozdrawiam oczywiście :)

11:49 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Raz przejechałam rowerem ślimaka... Dolina :)
Wracam do domu i skarżę się rodzicielce:
- Przejechałam...yyyy....ślimakaaaaa
- No, może jednak przeżył..
- Może - jesli odkleiłby się od opony...
- No jak to sięstało??
- To było oka mgnienieeeee...yyyy...
:|

1:25 AM  

Prześlij komentarz

<< Home