niedziela, czerwca 04, 2006

Pożar

Kręciłem się troszkę bez celu dookoła Rusałki, gdy znienacka otrzymałem od Jacka (się zrymowało...), SMS’a mówiącego że „takiego ognia to on jeszcze nie widział”. Szybki telefon, konkretne pytane
- Gdzie jesteś?
- Przy makro – padła równie konkretna odpowiedź
- Zaraz będę – to już niewątpliwie było stwierdzenie ;)
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Już po drodze, na ulicy Serbskiej, gdy tylko w nią skręciłem z ul. Dojazd, rzucił mi się w oczy taki, bądź co bądź niecodzienny widok Po przejechaniu jeszcze kilkudziesięciu metrów, ominięciu niebotycznych rozmiarów korka samochodowego, kilkunastu podążających w tym samym kierunku co i ja gapiów, oraz kilku węży strażackich, okazało się, iż to kolega „Albert” dał czadu... Dosłownie... To zresztą też zobaczycie na następnych fotkach, cierpliwości ;)
Płonął, jak to szumnie w WTK’owskim „PULS’ie dnia” (wydaniu specjalnym zresztą) powiedziano „supermarket Albert”. Czy market, no niewątpliwie, ale czy super.. No cóż, tu bym polemizował... Ale nieistotne, wracam do tematu.
Ogniem został zajęty, tudzież zajął się, poSpołemowski pawilon handlowy. Kto to kiedyś z bliska widział, a widział zapewne każdy, bo straszydła te, znajdują się na niemal każdym polskim (a już na pewno poznańskim) osiedlu, ten wie, ja przemyślnie są one skonstruowane. Najwyższej jakości materiały technologii kosmicznych, będące szczytem polskiej myśli technicznej, czyli blacha falista, a nawet i dwie jej warstwy, pomiędzy które nawpychano styropian, silikon z odzysku i innej, równie wątpliwej jakości i pochodzenia pianki, mające na celu spełnianie roli izolatorów termicznych (a bym się nie podejrzewał o tak górnolotne i fachowe słownictwo).
Po co to pisze? A po to, by każdy był w stanie sobie wyobrazić, jak to kuriozum architektoniczne płonie, gdy już się zajmie... Zresztą.. co ja będę pisał... Zdjęcia chyba mówią same za siebie...

Pożar pożarem, a ja chciałbym trochę poznęcać się, nad tymi, którzy temu ognisku się przyglądali. Tak zwanym gapiom, do których niewątpliwie razem z Jackiem się zaliczaliśmy. Właśnie... Zaliczaliśmy się, ale jakoś... No cóż... Mimo wszystko mieliśmy jakieś takie dziwne uczucie, że tam nie pasujemy... Dlaczego? Bo jakoś nie przyszło nam do głowy, by się „odpicować”, do tego dokupić piwo i paluszki, co by o suchym pysku się nie gapić... To nie żart, ani wybujały sarkazm, sporo z setek zebranych tam osób, stała sobie, sącząc piwo, lub zagryzając jakim chipsem, czy innym snakiem, a zdecydowanie większość, była odmalowana (to jeśli chodzi o damską cześć), oraz przyodziania (tu już i męska część się łapie), jak na nie przymierzając odpust... Zalotne spojrzenia, głośne komentarze, ot sposób by się przed sąsiadami popisać elokwencją, wiedzą techniczną, oraz zdyskredytować ludzi od lat gaszących pożary, kilkoma trafnymi uwagami, godnymi co najmniej inżyniera pożarnictwa (jeżeli ktoś nie zauważył sarkazmu, niech lepiej nie czyta, bo pewnie i jego się to tyczy :P ). W końcu w naszym pięknym kraju, każdy jest ekspertem od wszystkiego. No może nie każdy i nie od wszystkiego, bo ci, którzy się akurat czymś zajmują, pojęcia o tym nie mają, gdyż na tym, znają się wszyscy inni. Proste, nieprawdaż? W końcu taki pożar, to nic wielkiego, zwykły „Kowalski”, to by dobrze napluł i zgasił, a strażacy to kompletnie nie wiedzieli, gdzie tą wodę lać, bo niby skąd? Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że na taki pożar to i straż może tylko patrzeć, pilnować by się nie rozprzestrzenił i zwyczajnie czekać, aż przygaśnie. Wynika to zresztą z opisanej przeze mnie wcześniej pokrótce konstrukcji tegoż „supermarketu”.
Szczerze współczuję mieszkańcom bloków przy ul.Piątkowskiej, na które bezpośrednio kierował się dym, który jak widać do lekkich i czego można się domyślić przyjemnie aromatycznych nie należał. Był nieziemsko duszący i gryzący, wiem, bo się sztachnąłem... (jak by się było czym chwalić...)
I chyba powinienem pochwalić Policję i nasza Straż Pożarną. Bardzo dobrze, jak na moje laickie oko otoczyli o odgrodzili teren, tak, aby nikomu nic się nie stało, a zbyt ciekawscy nie przeszkadzali w akcji gaśniczej, która też chyba była sprawnie przeprowadzona. Piszę chyba, bo to naprawdę ocenić może ktoś, kto ma na ten temat jakąś wiedzę, ja takowej nie posiadam, mądrzył się nie będę.

Wiele, jak widać z kolegi „Alberta” po jego przyczadzeniu nie zostało... Rzekłbym ze się chłopak kompletnie wypalił... Podobno winna całemu zajściu, była jak zwykle instalacja elektryczna. Co według niektórych, jest więcej niż pewne, gdyż podobno w tym pawilonie, była nad wyraz zaniedbana i przeciążana.
Inni twierdzą, iż po prostu Albert już się w naszym kraju dorobił i czas zwinąć manatki, a puszczenie wszystkiego z dymem, jest zwyczajnie najtańsze.
Dodam jeszcze tylko, że z tego co mi wiadomo, nikt nie zginął, gdyż market czynny był do godziny 16, a pożar rozpoczął się około 19. Tak wiec szczęśliwym trafem, nic się nikomu nie stało.

Pozostaje mi tylko podziękować Jackowi, za danie cynku i towarzyszenie (tu w sumie ciężko stwierdzić, kto komu towarzyszył, uznajmy iż my sobie nawzajem ;)), Straży, za w miarę możliwości panowanie nad wszystkim. No i gapiom, dzięki którym miałem na kogo upuścić trochę jadu ;)

Do następnego, mam nadzieje mniej ognistego ;)

P.s.Kolor ognia na zdjęciach... No cóż... Jeśli ktoś nie pamięta, robię je za pomocą telefonu... Niestety telefon ten, nie zawsze pokazuje świat takim, jakim jest. Zapewniam was, iż ogień był jak najbardziej normalnego „ogniowego” koloru, bez cienia różowości ;) Posted by Picasa

2 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Najlepiej wszystkie te blaszaki puścić z dymem ;p Jak myslicie? To zemsta LPRu na hipermarketach? Ale chyba się rypnęli bo ten był zamknięty :D

Niestety, nie mogłam brac udziału w tym grillowaniu, bo byłam w tym czasie w Buku na koncercie Dody ;p;p;p Tzn Doda dowiedziała się, że ja będe, i wyszła na scenę dopiero wtedy, jak się oddaliłam ;p No nie mogłam tego zrobić trzem tysiącom fanów... ;p

3:05 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Jak to mówi pewne przysłowie:

Głupi uzyskuje sławę, wzniecając pożar...

1:52 AM  

Prześlij komentarz

<< Home